Wziął głęboki oddech, wstrzymał powietrze i stwierdził, że nie ma już siły, aby je wypuścić.
Położył się na podłodze i zaległ w błogiej ciszy. Zaczął wpatrywać się w muchę chodzącą po suficie, zapragnął się z nią zamienić.
Czuł, że nic nie znaczy. Wszystko, co do tej pory robił nie ma sensu i nic mu nie wychodzi.
Wcześniej wierzył, marzył, miał nadzieje. Czuł się jak Prometeusz niosący ludziom technologie wykradane bogom. Ale to było kiedyś.
Teraz był po wielu bitwach i walkach. Mierzył się z utrzymaniem firmy, płacił faktury, rozwiązywał problemy, szukał tego jednego algorytmu.
Zastanawiał się, po co mu to było i nie znalazł żadnego argumentu. Czy ktoś mu podziękuje, czy coś osiągnie? Stwierdził, że droga, którą podążał, to fatamorgana.
Stracił siły, poddał się. Postanowił, że będzie już tak leżał.
Nagle w tej beznadziei usłyszał w sercu, nie lękaj się, ja jestem z tobą.
Wstał i podniósł krzyż. Poszedł bawić się z córką, pocałował żonę i uwierzył.
Postanowił, że danych mu talentów nie zmarnuje.
Następnego dnia poszedł do pracy.
Zdjęcie Heinrich Füger – [1], Public Domain, Link