Dziś wpis zainspirowany wpisem Jakuba Gutkowskiego zatytułowanym „Trough of sorrow”. W wielkim skrócie chodzi o to aby się nie poddawać w tym co sobie założyliśmy, że zawsze przychodzi czas zwątpienia, ostudzenia zapału, zmęczenia. To wtedy jest właśnie czas twojej próby. To w jaki sposób poradzisz sobie z zmęczeniem i zniechęceniem jest wyznacznikiem twojego przyszłego sukcesu. Dziś w tym kontekście chciałbym podzielić się z wami moimi doświadczeniami związanymi z wprowadzaniem w życie nowych idei.
Na początku odsyłam was do wpisu Gutka na jego blogu
Ok, przeczytaliście, wróciliście to teraz czas na moje trzy grosze w temacie.
Mam super pomysł, na który nikt inny nie wpadł
Każdy produkt, usługa rodzi się w głowie, czasami nagle pod wpływem impulsu, można by rzec oświecenia, a czasem pod wpływem długotrwałej frustracji. Jesteśmy wtedy zapaleni, emocje buzują i sądzimy, że złapaliśmy Pana Boga za nogi. Myślisz sobie „wystarczy tylko kilka tygodni, aby mój pomysł się ziścił, a ja okryję się chwałą i będę pławił się w mamonie”. Będą o mnie pisali na antywebie, techcruch’u itp, pojawią się inwestorzy, którzy będą mnie błagać o odkupienie udziałów.
Ja miałem, już kilka takich momentów w życiu. Pierwszy gdy rozpoczęliśmy projekt pt. style space – była to wirtualna szafa dla kobiet. Drugi gdy rozpoczynałem wraz z znajomymi współtworzyć spotkania informatyków Olcamp. Kolejny gdy zaczynałem pisać doktorat z uczenia maszynowego (SVM+CUDA). A ostatnio gdy założyłem wraz z wspólnikiem firmę programistyczną – Ermlab i zaczęliśmy tworzyć własne IDE do datascience – PLON.io
Każdy z tych projektów wywołał u mnie falę entuzjazmu, choć muszę się przyznać, że za każdym razem coraz bardziej studzoną zdrowym rozsądkiem i rozkładaniem sił długo dystansowo.
Wszystko trwało dłużej niż zakładałem i było cięższe niż zakładałem
Pierwszy etap realizacji jest zawsze najintensywniejszy, dajesz z siebie wszystko aby móc w końcu ujrzeć rezultaty, mało śpisz, mało jesz, robisz. Jest to piękny czas! Ale uważaj, powoli okazuje się, że kolejno pojawiające się problemy (one zawsze się pojawią) spowalniają cię, zaczynasz odczuwać zmęczenie oraz znużenie. W zespole zaczynają się pojawiać pierwsze spadki motywacji, ale pracujecie. W końcu masz wersję beta, zaczynasz zapraszać ludzi, wychodzisz na świat.
I tutaj zaczyna się prawdziwy test twojego charakteru, zastanów się czy jesteś w stanie znieść:
- brak użytkowników – jak to możliwe, że nie chcą korzystać z naszego produktu, usługi, dlaczego nie chcą przyjść na spotkanie, na które z takim trudem ściągnęliśmy super gościa, dlaczego inni naukowcy nie poznali się na moim super algorytmie.
- krytykę użytkowników – dlaczego nie ma jakiejś tam funkcjonalności, czemu ten przycisk jest zielony, dlaczego na spotkaniu nie ma napojów za darmo, dlaczego algorytm nie jest napisany w pythonie itp.
- krytykę osób najbliższych – „po co się tak męczysz”, „co z tego będziesz miał”.
- błędy w samej aplikacji – twój produkt będzie miał liczne błędy, a świadomość ich istnienia na produkcji, szczególnie tych krytycznych jest naprawdę ciężka do zniesienia. Jeżeli dodamy do tego ograniczone zasoby i moce przerobowe, poziom frustracji może sięgać zenitu.
- papierologię i sprawy administracyjne – na pewnym etapie rozwoju dochodzą jeszcze rzeczy związane z administracją, załatwianiem pozwoleń, sprawy księgowe, radzenie sobie z zewnętrznymi wykonawcami i dostawcami.
Oczywiście powyższa lista, nie jest kompletna, została zbudowana na bazie moich doświadczeń, z którymi musiałem się zmierzyć. Jeżeli będziesz w stanie codziennie przez naprawdę długi okres czasu wytrwać, iść dalej, załatwiać z pozoru drobne sprawy nie spuszczając z oczu ostatecznego celu to istnieje szansa, że się tobie uda.
Wnioski z własnych doświadczeń
Stylespace
W moim przypadku, pierwszy serwis style space po ok 1 roku pracy 4 ludzi, padł. Jego development trwał dłużej niż sądziliśmy, zbieranie użytkowników jeszcze dłużej, ostatecznie okazało się, że nie my jedni wpadliśmy na podobny pomysł i w przeciągu ok 6 msc były na rynku 4 serwisy z podobną funkcjonalnością. To nas podłamało i stwierdziliśmy, że nie wytrzymamy konkurencji. Mogliśmy jeszcze powalczyć. Doświadczenie to pozwoliło mi poznać ducha przedsiębiorczości, który już chyba zagościł u mnie na stałe.
Olcamp
Olcamp, po mimo początkowych trudności zaczął w końcu przyciągać stałą grupę uczestników. Na stałe zadomowił się w kalendarzu Olsztyńskich spotkań i ma się dobrze. Po drodze przechodził kilka metamorfoz, można by powiedzieć, że pivotował. Ja w międzyczasie odsunąłem się trochę bardziej w cień i główny ciężar spoczął na pozostałych współzałożycielach, głównie Pawele H. i Markowi D. wykonali oni kawał dobrej roboty. Chciałbym zaznaczyć, że tworzenie Olcampu i jego rozwijanie trwa już ok 8 lat.
Doktorat
Doktorat to kolejny projekt, który na szczęście dla mnie zakończył się sukcesem, niemniej zajęło mi to ponad 5 lat systematycznej pracy. W trakcie tego czasu było wiele zwrotów akcji, zmieniał się pomysł i ostateczna wizja. Kolejne zaimplementowane algorytmy przynosiły rozczarowanie i rozgoryczenie, bo nie działały na tyle dobrze i szybko jakbym sobie tego życzył. Ale każdy kolejny eksperyment przynosił nową wiedzę, nowe pomysły, za każdym razem otwierał nowe drzwi i wskazywał kierunek zmian.
PLON i Ermlab
Obecnym wyzwaniem jest rozwój firmy. Wraz z wspólnikiem prowadzimy software house – Ermlab już ponad 2 lata. Część swoich przemyśleń związanych z rozwojem firmy programistycznej opisałem na blogu firmowym więc tutaj głównie podzielę się doświadczeniami z PLON’em.
Tworzymy go już ponad 1,5 roku i nadal zmagamy się z błędami, konkurencją, brakiem zasobów, marketingiem i sprzedażą. Sądzę, że właśnie jest to ten czas, w którym musimy wytrwać. Teraz jest nasz czas próby i wykazania się wytrwałością. Na porządku dziennym są liczne zwątpienia i frustracja (np. wczoraj skończyło się nam miejsce na dyskach i użytkownicy nie mogą tworzyć projektów). Z jednej strony mam ochotę rzucić to w cholerę, zająć się inną rzeczą, a z drugiej coś mi podpowiada wytrwaj jeszcze trochę. Popraw błędy, zrób inną reklamę, pojedź na konferencję i porozmawiaj z potencjalnymi użytkownikami. Nie zadręczaj się konkurencją jest jeszcze kawałek tortu dla PLON’a. Ostatnio wielokrotnie zadawałem sobie pytanie czy to ma sens? Na razie jeszcze odpowiadam, że TAK.
👊
Krzysztof, czytam Twój blog od początku, a dopiero dziś komentuję pierwszy raz. Dobry temat poruszyłeś – chyba częściej występujący, niż się o tym mówi.
Czytam ostatnio „Peak: Secrets from the New Science of Expertise” (całkiem niezła książka swoją drogą) – o znaczeniu deliberate practice i o tym, że tzw. talent jest przereklamowany – i sporo również o przejściu podobnego „plateau” przy jakiejkolwiek nauce czy rozwoju umiejętności. Etap, kiedy wydaje się, że postępów nie ma i już nie będzie, jest właśnie tym, co trzeba przetrwać, przeczekać… Jak i „trough of sorrow”.
Powodzenia w projektach!
Dzięki @Kasia za komentarz oraz lekturę (dodałem to toread). Tak, zgadzam się z tobą że nawet w uczeniu się czegoś nowego przychodzi właśnie taki czas 'plateau’.
Niestety zawsze łapię się na tym, że teoretycznie coś wiem, ale w praktyce jest to tak cholernie trudne. Bo niby wiem, że będą ciężkie chwile więc mógłbym się na to przygotować jednak gdy „nagle” przyjdzie ten okres, w którym już nie ma zapału, brakuje sił i ogólnie nie widać lądu to i tak człowiek się stresuje, martwi i niecierpliwy. Swoją drogą to właśnie chyba cierpliwości w tym czasie brakuje.
Ostatnio natknąłem się na na cytat, który sądzę, że jest dobrym podsumowaniem